Od kiedy karmić łyżeczką?

„Witam, mam 7 tygodniowe żako i karmione jest ręcznie. Nie mam doświadczenia. Karmię go strzykawką. Nie wiem, od kiedy można zacząć łyżeczką? Wiem tyle, co od hodowcy i dużo z internetu. Czy mógłby Pan udzielić mi jakieś rady?”  – Wiadomość o tej treści znalazłem w mojej skrzynce pocztowej wraz z trzema fotografiami nie w pełni jeszcze opierzonego pisklęcia żako przetrzymywanego na parapecie okiennym w przezroczystym plastikowym wiadrze po karmie i pozującego do zdjęć na dywanie. To modelowy przykład, jak nie wolno przetrzymywać pisklęcia! Jego właścicielka pisze, że nie ma żadnych doświadczeń w wykarmianiu piskląt, co potwierdza choćby naiwne pytanie, kiedy można przejść z karmienia strzykawką na łyżeczkę (o czym napiszę dalej), ale, jak rozumiem, nie stanowiło to dla niej żadnej przeszkody w jego nabyciu. Co zdecydowało? Chęć posiadania bardziej związanego z nią pupila czy może niższa cena? Pierwszy powód nie ma żadnego racjonalnego potwierdzenia w praktyce. Przeciwnie, nawiązując bliskie relacje z nieopierzonym pisklęciem wyrządzamy szkody w jego psychice. A oszczędność na zakupie tańszego, bo nie wykarmionego jeszcze pisklęcia, o czym już wcześniej wielokrotnie pisałem, jest zwykle pozorna.

Zadane pytanie o to od kiedy należy zaprzestać karmienia strzykawką i zacząć robić to łyżeczką, sugeruje, że autorka listu antropomorfizuje papugę. Wyobraża sobie, że pisklęta, podobnie jak ludzkie niemowlęta po etapie smoczka należy zacząć uczyć jedzenia łyżką. Tymczasem podawanie pokarmu łyżeczką, strzykawką czy sondą do wola to trzy różne techniki wykarmiania piskląt. Pierwsza metoda – łyżeczka to sposób polecany osobom bez doświadczenia, ponieważ, choć zajmuje dużo czasu, ryzyko popełnienia błędu przy tej metodzie jest najmniejsze. Metoda druga – strzykawka jest najbardziej popularna wśród sporadycznie wykarmiających pisklęta, ale mających już jakieś doświadczenie hodowców. Stosując ją można bowiem popełnić błąd, powodując zachłyśnięcie się ptaka. Tą ostatnią – sondą do wola mogą posługiwać się wyłącznie osoby o ogromnym doświadczeniu, wykarmiające jednorazowo znaczną ilość piskląt. Metod karmienia nie powinno się zmieniać. Pisklę, które przywyknie do tej stosowanej od początku, musiałoby bowiem na nowo uczyć się pobierania pokarmu w inny sposób, co może wywołać u niego duży stres i zanim nauczy się nowego sposobu, może po prostu paść z głodu.

Nie wiem, czy autorka listu brała pod uwagę fakt, że pisklę w tym wieku wymaga karmienia 5-6 razy w ciągu doby. Jeśli nie ma zastępstwa w opiece nad nim, nie można w okresie karmienia pracować poza domem czy też uczyć się. Zakładam, że hodowca przekazał jej informacje, jak często, jakie ilości pokarmu, o jakiej temperaturze i konsystencji powinna podawać papudze, ale na pewno nie poinstruował jej, w jakich warunkach termicznych i wilgotności pisklę powinno przebywać, o czym świadczy przetrzymywanie go w warunkach pokazanych na przesłanych mi zdjęciach. Nie wiem, jak wyglądał zakup ptaka, ale mogę się domyślać, że pisklę czekało na odbiór w takich samych warunkach, a nie w zaciemnionej klatce termicznej, bo osoba sprzedająca była prawdopodobnie tylko pośrednikiem, który zakupił papugę od hodowcy, a sam klatki termicznej nie posiada. Idę też o zakład, że oboje oni, zarówno sprzedawca, jak i nabywca, nie zdają sobie sprawy, że ten ptasi niemowlak powinien być w tym okresie życia izolowany od bodźców zewnętrznych. Codzienne wspólne zabawy, dające pozornie obu stronom tak wiele radości, ukształtują jego psychikę w sposób odbiegający od naturalnego. Wyrośnie z niego neurotyczny, niestabilny emocjonalnie osobnik, który po pewnym czasie „odwdzięczy” się za to wychowanie.

Zdaję sobie sprawę, że odpowiedzialnymi za ten stan rzeczy są w głównej mierze nieuczciwi sprzedawcy, choć z drugiej strony nie można całkowicie rozgrzeszać dorosłych i często wykształconych ludzi, którzy przed zakupem nie myślą o tym, jaką biorą na siebie odpowiedzialność.

Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem unijnym w przypadku sprzedaży zwierzęcia chronionego Konwencją Waszyngtońską z załącznika A i B, w których umieszczone są wszystkie gatunki papug, sprzedający takie zwierzę ma obowiązek (!!!) udzielenia nabywcy szczegółowych instrukcji o sposobach opieki nad nim i upewnienia się, że osoba je kupująca posiada dostateczną wiedzę na temat jego pielęgnacji. Jak przestrzeganie prawa ma się do sytuacji, gdy sprzedawca tej wiedzy nie posiada, a nabywca zostaje sam z pisklęciem i problemami, i jest zmuszony do rozpaczliwego poszukiwania informacji w internecie? Przestrzegam przed kierowaniem się radami otrzymywanymi na forach i w fejsbukowych grupach! Często jedynym doświadczeniem piszących je ludzi było posiadanie kiedyś w dzieciństwie papużki falistej, ale w swoim mniemaniu są dzięki temu autorytetem w każdej papuziej dziedzinie.

Wielokrotnie powtarzałem, że samodzielne wychowanie pisklęcia w żaden sposób nie przekłada się na późniejsze relacje z papugą. W toku milionów lat rozwoju ewolucyjnego ich psychika została tak ukształtowana, że dopiero po osiągnięciu samodzielności uzyskują zdolność odpowiedniego odbioru i przetwarzania bodźców z otoczenia i dopiero wtedy ich psychika formuje się we właściwy sposób. Do tego czasu mają tylko siedzieć w ciemnej dziupli, jeść i rosnąć! Zakłócenie tego procesu przez wcześniejsze „socjalizowanie” pisklęcia przyniesie opłakane skutki w przyszłości. Zwykle po 2-3 latach.

Wykarmianie papuziego pisklęcia to proces pracochłonny, kosztowny, wymagający doświadczenia i obarczony ryzykiem utraty ptaka lub tym, że wyrośnie z niego osobnik z widocznymi wadami rozwojowymi. U pisklaka nie zawsze możliwa jest wiarygodna ocena jego kondycji fizycznej i zdrowotnej, nawet przez doświadczonych hodowców. Jednak żerując na niewiedzy nabywców, liczni amatorzy szybkiego wzbogacenia się oferują kilkutygodniowe pisklęta, sugerując, że jest to jedyny sposób na posiadanie pupila silnie związanego emocjonalnie z opiekunem. Nie mówią, bo być może nie mają o tym nawet pojęcia, że nieopierzone pisklę powinno przebywać w specjalistycznym pomieszczeniu z regulowaną temperaturą i wilgotnością, w izolacji od świata zewnętrznego, czyli w tzw. klatce termicznej, która nie jest tania. Musi być regularnie pojone i karmione właściwym dla danego gatunku specjalistycznym, dość kosztownym pokarmem. Ilość i konsystencja tego pokarmu musi być zmieniana w miarę wzrostu ptaka. Musi też być zachowana sterylna czystość. Pokarm należy podawać umiejętnie. Następstwami częstych błędów, które popełniają osoby nie mające doświadczenia są zwykle zapalenie wola lub zachłystowe zapalenie płuc. Brak fachowej oceny sytuacji i szybkiej reakcji na objawy choroby kończy się często tragicznie, a jeśli uda się uratować pisklę, to leczenie zwykle pozostawia skutki w postaci wad rozwojowych. 

Powinienem przejść nad tą wiadomością do porządku dziennego. W końcu, ani to pierwsza ani ostatnia tego typu. Jednak, nie potrafię uodpornić się na takie treści i wciąż wywołują one u mnie wzburzenie i bunt. Osoba nie posiadająca doświadczenia, a nabywająca młode pisklę papugi, jak przypuszczam w dobrej wierze, byłaby, jak sądzę, święcie oburzona gdybym zarzucił jej dręczenie zwierzęcia. Wykarmianie młodego pisklęcia papugi bez elementarnej wiedzy na ten temat stanowi realne zagrożenie dla jego zdrowia i życia. Wielokrotnie już zajmowałem w tej sprawie stanowisko, starając się udowodnić niewłaściwość postępowania. Ale, jak widać – bez rezultatu. Nie rozumiem, jak ludzie umiejący dotrzeć do osób kompetentnych z pytaniami o postępowanie ze zwierzęciem, robią to dopiero, gdy mają problemy, a nie zadają sobie trudu, by przygotować się do nich, zanim się one pojawią.

Zawsze radzę wszystkim osobom, które chcą nabyć papugę do towarzystwa, aby nabyli papugę ręcznie wykarmioną, ale z prawidłowego ręcznego wychowu przez profesjonalistów, którego rezultatem jest papuga w pełni zdrowa i z odpowiednio wykształconą psychiką, nadającą się do roli domowego pupila. Oswajanie na siłę dzikich papug z woliery to zadawanie im tortur poprzez łamanie na siłę ich ukształtowanej w stadzie psychiki w celu przekształcenia ich w papugi do towarzystwa. Nie wierzcie przeciwnikom ręcznego karmienia, również tego prawidłowego, że powoduje ono słabsze zdrowie fizyczne i mniejszą odporność na choroby. Współczesne mieszanki do wychowu piskląt są opracowane przez naukowców i zawierają nawet enzymy, wspomagające trawienie, jakie znajdują się w wolach rodziców. Rodzicom skrajnie zagrożonych gatunków papug, żyjącym w rezerwatach pod ścisłą ochroną, nie pozwala się wykarmiać części młodych, lecz zabiera jajka do sztucznego wychowu. Wiecie dlaczego? Nie tylko dlatego, że rodzice czasem zabijają młode czy wyrzucają jajka z gniazd. Ale dlatego, żeby wzmocnić populację. Naukowcy już dawno odkryli, że sztuczny wychów daje zdrowsze potomstwo. (Poczytajcie sobie chociażby o projekcie kakapo). Ale oczywiście pod warunkiem, że będzie to prawidłowy ręczny wychów, a nie tak patologiczny, o jakim tu mowa.

Kładę w tym artykule większy nacisk na negatywne skutki natury psychicznej, ponieważ są one trudniejsze do zdiagnozowania i często dopiero po kilku latach dają o sobie znać. Ale, nie wolno zapominać też o następstwach niewłaściwego karmienia dla zdrowia fizycznego. Błędów popełnionych w tym okresie zwykle nie można już naprawić. Zbyt mała lub zbyt duża ilość pokarmu, nieodpowiednia jego temperatura (zimnego pisklę nie trawi, a zbyt gorący powoduje poparzenie wola), niewłaściwe pojenie, nieodpowiednia karma z całą pewnością odbiją się na ogólnej kondycji zdrowotnej papugi. Zmian krzywiczych nie da się całkowicie zniwelować. Ale, co z tego? Sezon na młode papugi właśnie się zaczyna. W odpowiedzi na ogłoszenia w internecie po polskich drogach rusza kawalkada samochodów przewożących w bagażnikach nieopierzone pisklęta umieszczone w wypełnionych trocinami pudłach zamiast w klatkach termicznych. Choć, właściwie, po co tracić czas i pieniądze na paliwo? Hodowcy na pewno prześlą pisklęta również pocztą! Zapraszam do lektury artykułu “Papuga w paczce i inne błędy”. Powodzenia! Tylko zwierząt żal !!!

Zapraszam na moje filmy o ręcznym wychowie papug: