Ręczny wychów – jak to się robi?

Ostatnio otrzymałem kilka maili z prośbą o opisanie, jak wykarmiać ręcznie pisklęta papug. Osoby piszące, jak się zorientowałem, nie mają większego doświadczenia w obcowaniu z papugami, a chcą mieć oswojonego i związanego z nimi pupila. Co prawda, w internecie można znaleźć dokładne opisy sztucznego odchowu papuzich pisklaków. Zanim jednak ktoś zdecyduje się na to, chciałbym, aby wiedział, z czym musi się liczyć, rozpoczynając kilkumiesięczną działalność, której nie można przerwać, a każdy popełniony błąd może skutkować utratą życia przez zwierzę, dla którego opiekun będzie przez cały ten czas matką i ojcem.
Na początku – zakup pisklęcia od hodowcy. Powinno ono być jak najmłodsze. Im będzie starsze, tym mniej kłopotu i ryzyka, ale również gorsze efekty. Na co dzień spotykam się z rzekomo ręcznie wykarmionymi papugami, które w rzeczywistości zostały odseparowane od rodziców, gdy zaczynały już być samodzielne. Psychicznie różnią się one od tych wychowanych przez człowieka od pierwszych dni po wykluciu. Różnice będą w przyszłości widoczne i pewne negatywne zachowania ptaka będzie już trudno wyeliminować. W przypadku niektórych gatunków papug nigdy nie będą one tak ufne i bezgranicznie oddane swemu opiekunowi.
Cena młodziutkiego, nieopierzonego jeszcze pisklęcia będzie z całą pewnością niższa niż samodzielnie przyjmującego pokarm, zakupionego w sklepie zoologicznym, ale czytając dalej, skalkulujcie, czy aby na pewno się to opłaci. Mało odporne pisklę trzeba chronić przed czynnikami zewnętrznymi. Należy odpowiednio zorganizować transport od hodowcy. Tak młodziutka papuga musi być przewożona w temperaturze około 40°C i być zabezpieczona przed urazami mechanicznymi. Są specjalne klatki inkubacyjne z własnym źródłem zasilania lub takie, które można podłączyć do instalacji elektrycznej samochodu, ale są to urządzenia trudno u nas dostępne i dość drogie. Z całą pewnością ich zakup celem jednorazowego użycia (czy nawet kilkukrotnego) będzie nieopłacalny.
Po przywiezieniu do domu nieopierzone pisklę musi przebywać w specjalnym wentylowanym pomieszczeniu, w którym będzie stała, określona wilgotność, kontrolowana temperatura. To kolejny wydatek. Zapewniam! – znaczący.
Teraz zaczynamy karmienie. Ogromną rolę odgrywają warunki sanitarne. Szczególnie w okresie pierwszych tygodni trzeba zachować sterylną czystość pomieszczenia, rąk i ubrań. Nieszkodliwa dla ludzi, obecna na naszym ciele bakteria, wirus czy zarodnik grzyba może być  dla naszego podopiecznego – nie przesadzam! – śmiertelnym zagrożeniem. Zależnie od gatunku papugi należy dobrać odpowiedni rodzaj pokarmu. Od pewnego czasu można je już bez problemu nabyć w specjalistycznych sklepach zoologicznych. Te renomowanych firm, których receptury opracowane są przez naukowców, nie są wcale tanie. Dlatego niektórzy hodowcy zastępują je nadal preparatami domowej produkcji. Niestety, rezultatem takiego postępowania są często ptaki z krzywicą i ogólnym niedorozwojem.
Ręczne wykarmianie papuzich piskląt to stosunkowo nowa dziedzina hodowli. W naszym kraju specjalistyczne mieszanki dla papug i innych  ptaków egzotycznych pojawiły się w sprzedaży dopiero w latach 90-tych. Jest ich wiele rodzajów i są dostosowane do konkretnych gatunków. Mają postać proszku, który rozrabia się z wodą. Zawierają, w odpowiednich proporcjach, niezbędne składniki pokarmowe, witaminy, minerały i, co bardzo istotne, florę bakteryjną, którą w warunkach naturalnych przekazują potomstwu karmiący rodzice.
Wcześniej hodowcy używali wytwarzanych przez siebie mikstur, opierając się na własnych doświadczeniach i dostępnych na rynku produktach, ale jeśli ich skład nie był odpowiedni, zdarzało się, że karmione przez nich ptaki wyrastały na rachityczne osobniki, z widocznymi zmianami krzywiczymi. W późniejszym okresie powodowało to wiele problemów natury zdrowotnej.
Obecnie, nie ma już problemów, aby korzystać z właściwego pokarmu. Niestety, mimo tego, można spotkać się z, wcale nie rzadkimi, przypadkami karygodnego procederu oferowania przez nieuczciwych pośredników piskląt wykarmionych papką powstałą z namoczonych herbatników, mąki kukurydzianej, jajek i startej sepii. Często spotykam papugi żako niewiele większe od afrykanek senegalskich albo amazonki, które nie mogą rozprostować skrzydeł. Cóż, „pecunia non olet”…czyli „pieniądze nie śmierdzą”.
Pierwsze karmienie odbywa się o świcie, ostatnie – bardzo późnym wieczorem. Jest tylko kilkugodzinna przerwa nocna. Początkowo karmimy co dwie – trzy godziny. Z czasem wydłużamy odstępy czasu między posiłkami, zwiększając równocześnie gęstość pokarmu. Można go podawać bezpośrednio do wola przy pomocy specjalnej sondy. Zajmuje to mniej czasu, ale wymaga dużego doświadczenia. Podanie zbyt dużej ilości pokarmu może doprowadzić do stanu zapalnego wola, a wstrzyknięcie go do płuc – ich zachłystowego zapalenia. Ich leczenie wymaga natychmiastowego zastosowania środków farmakologicznych, co w przypadku  delikatnego, mało jeszcze odpornego pisklaka doprowadzić do nieodwracalnych zmian w organizmie. W skrajnym przypadku nie można wykluczyć nawet śmierci zwierzęcia.  . Pokarm musi mieć właściwą temperaturę. Nie może być zbyt zimny czy gorący. Zimnego ptak nie strawi, a zbyt gorący może poparzyć mu wole. Jeśli karmimy tradycyjną metodą, czyli łyżeczką, karmienie trwa znacznie dłużej. Może się wtedy zdarzyć, że papka ostygnie i trzeba będzie ją podgrzewać, czasem nawet kilkakrotnie, do odpowiedniej temperatury. Każdy następny posiłek można podać dopiero po upewnieniu się, że poprzedni został już strawiony i nie zalega w wolu. Do tego potrzebne jest pewne doświadczenie i praktyka. Pełny cykl karmienia wynosi, zależnie od gatunku papugi, od 8 do 16 tygodni. Zważywszy na częstotliwość posiłków, przynajmniej w pierwszej połowie okresu  ręcznego wychowu, nasza nieobecność w domu nie może być dłuższa niż 2-3 godziny. Jeśli ktoś pracuje poza domem, jest raczej to niewykonalne. Nie ma w tym okresie niedziel, świąt, wyjść do kina czy znajomych.
Wielokrotnie słyszałem opinię, że jeśli ktoś sam wykarmi ręcznie papugę, to będzie ona do niego bardziej przywiązana. Moje doświadczenia tego nie potwierdzają. Ręcznie wychowany ptak jest ufny i przyjazny wobec wszystkich ludzi, a już po kilku godzinach kontaktu z nowym opiekunem nawiązuje z nim bliskie więzi. A nawiązywanie z nim relacji w trakcie ręcznego karmienia prowadzi do wypaczenia jego psychiki, bo papuga w tym wieku nie jest jeszcze gotowa na odbieranie bodźców z otoczenia.

Jeśli, jednak, osoba bez większego doświadczenia chce koniecznie sama wykarmić swoją papugę, dobrym rozwiązaniem jest nabycie prawie już samodzielnego pisklęcia, który zaczyna już sam przyjmować pokarm i tylko jeden czy dwa razy dziennie trzeba go jeszcze dokarmiać papką do wychowu piskląt. Hodowca czy sprzedawca w sklepie zoologicznym udzieli instrukcji jak postępować z takim pisklęciem i nie będzie potrzebna tu już żadna specjalistyczna wiedza czy kosztowny sprzęt. Ale, pisklę musi być karmione tą samą metodą, którą było karmione od początku, bo przejście z karmienia sondą do wola na karmienie łyżeczką może się źle skończyć. Papuga nie będzie umiała przyjmować pokarmu podawanego nową techniką i będzie to dla niej ogromny stres. A karmienie sondą do wola to technika, którą mogą stosować tylko bardzo doświadczeni hodowcy.

Gdy pisklę jest już w wieku, kiedy powinno być już samodzielne, dużym problemem jest przestawienie go na stały pokarm. W hodowlach zwykle wykorzystuje się do tego tzw. “nauczycieli jedzenia”, czyli samodzielnych już młodych ręcznie wykarmionych papug, od których młodsze pisklęta uczą się jeść ziarno. Zwykle,  wykarmiający pisklę opiekun, nie ma w domu takich “nauczycieli”. Nie ma też stosownego doświadczenia, aby samemu sobie poradzić i bywa, że ręczne karmienie bardzo się przedłuża.
Opisując problemy mogące wystąpić podczas samodzielnego wykarmiania papuziego oseska, chciałem uświadomić czytającym, że jest to przedsięwzięcie trudne i wymagające z naszej strony wielu wyrzeczeń, a rezultat może być nie zawsze zgodny z oczekiwaniami. Osoby, które się na to decydują, kierują się zwykle aspektem ekonomicznym albo chęcią posiadania pupila jeszcze bardziej z nimi związanego emocjonalnie. Myślę, jednak, że po tej lekturze niektórzy spojrzą na oba aspekty innym okiem.
Pominąłem tu jeszcze jedną sprawę. Odchów papuzich pisklaków to zajęcie wymagające wiedzy i praktyki, które nabywa się przez długi czas i, co jest rzeczą normalną, ucząc się na popełnionych błędach. Te błędy to może być życie, zdrowie lub cierpienie zwierzęcia. Ich popełnianie jest, łagodnie to określając, nieetyczne. Znam wielu właścicieli wspaniałych papug, które wychowali samodzielnie od pisklęcia. Niestety, znam też takich, którzy musieli przeżyć gorycz porażki. Dlatego pragnę, aby osoby decydujące się na opiekę nad pisklęciem były w pełni świadome tego, co je czeka. Żywy ptak to nie elektroniczna japońska zabawka yamaguchi, którą można przestać się opiekować i porzucić bez żadnych konsekwencji czy gra komputerowa, w której karmione pisklę może mieć dwa czy trzy życia.
Moim zdaniem ręczne wykarmianie ma dwie niezaprzeczalne zalety. Po pierwsze, możliwe stało się nabycie oswojonych papug, które od dnia wyklucia, żyjąc wśród ludzi, doskonale asymilują się w ich środowisku, stając się wspaniałymi ptakami do towarzystwa. Drugi pozytywny aspekt to działanie na rzecz ochrony gatunkowej. Do Unii Europejskiej ustał już ich import ze środowiska naturalnego. Jeszcze pod koniec poprzedniego stulecia zachodnioeuropejskie hurtownie sprzedawały ich dziesiątki tysięcy. Doświadczeni hodowcy powodują, że dobrane pary bez szkody dla ich zdrowia odbywają kilka lęgów rocznie. Pozwala się im samodzielnie wychować potomstwo tylko z jednego lęgu. W pozostałych przypadkach jaja są inkubowane, a wyklute pisklęta sztucznie wykarmiane. Tym sposobem możliwe stało się uzyskiwanie kilkakrotnie większej ilości ptaków od jednej pary rodziców. To właśnie działalność typowo hobbistyczna spowodowała, że takie papuzie rzadkości z Czerwonej Księgi zagrożonych gatunków, jak np. amazonka oratrix i kubańska, ara hiacyntowa czy żółtoskrzydła stały się coraz powszechniejsze wielu hodowlach. We wszystkich krajach UE (niestety, oprócz Polski), z obowiązkowej rejestracji wyłączono już ponad 50 gatunków papug, uznając – słusznie!!! – że zagrożenia, którymi kierowano się wprowadzając ten obowiązek, są już nieaktualne.
Zapraszam na moje filmy o ręcznym wychowie papug: