W moim niedawnym filmie o trendach, modach, etyce, roli i znaczeniu hodowli „Po co nam hodowla papug i czy powinniśmy je rozmnażać?”, nie sposób było nie wymienić trendów w polskiej hodowli, a może raczej etyki propagowanej przez polskich obrońców papug. Uważają oni, że papug jest za dużo i dlatego nie powinniśmy ich rozmnażać, oraz że za ich rozmnażanie nie powinni brać się amatorzy, a jedynie profesjonaliści. I zetknąłem się z taką oto opinią widza Papuziej Telewizji: „Wybieramy mniejsze zło dobrostanowe – a najmniejszym złem jest trzymanie stadnych zwierząt w parach i nie rozmnażanie ich.”
Czy myślicie, że istnieje logika „mniejszego zła”?
Przytoczę tu słynny „dylemat wagonika” („trolley problem”). Otóż wyobraźcie sobie, że siedzicie przy zwrotnicy i widzicie rozpędzony wagon. A na jego torze leży pięć nieprzytomnych osób. Na drugim torze obok leży jedna osłabła osoba. Wagonika nie da się już zatrzymać. Jak zwrotniczy powinien zareagować? Czy przestawić zwrotnicę na drugi tor, gdzie leży tylko jeden człowiek? Na pewno wielu z nas pomyśli, że to spowoduje to mniejsze straty. Mniejszą tragedię. Ale czy to etyczne? Czy powinniśmy w tej sytuacji liczyć czy ważyć? No, ale ważymy tu życie versus życie. Jak wybrać, które zło jest mniejsze?
Zobacz też moją polemikę z jednym z widzów tego filmu we wpisie:
Zakaz rozmnażania papug – cz.1 – „Rozmnażanie to bezdomność i krzywda papug”
Czy każdy może rozmnażać papugi?
Moja odpowiedź brzmi: nie, nie każdy. Nie powinny tego robić dzieci. Ale ich rodzice jak najbardziej. To dla dzieciaków świetna lekcja biologii.
Ale, rzecz jasna, nie powinni ich hodować ludzie nieodpowiedzialni i nie posiadający do tego warunków. No, ale tacy ludzie w ogóle nie powinni posiadać zwierząt.
Jednak te same osoby, które zabraniają rozmnażania, namawiają, ba!, wręcz nakazują amatorom trzymanie papug w parach, starając się nie zauważać, że w ich twierdzeniach powstaje wyraźny dysonans poznawczy.
Dysonans czyli sprzeczność
To tak jak z palaczem papierosów, który wie, że palenie jest szkodliwe, ale stara się o tym nie myśleć lub podważa te twierdzenia, myśląc: mój dziadek palił całe życie i zmarł dopiero w wieku 90 lat.
Ponieważ ja sam nie palę, więc takiego dysonansu nie mam. Dlatego myśli palaczy w kontekście ich dysonansu zaczerpnąłem z wikipedii.
Przeciwnicy rozmnażania papug nie są dziećmi, więc powinni wiedzieć, że kiedy łączy się w parę samca i samicę, to taka dojrzała płciowo para zostaje poddana bodźcom, które oddziałują znacznie silniej niż zawieszona budka lęgowa. Jeśli taka para jest pozbawiona możliwości zrealizowania instynktu rozrodczego, to narasta u nich frustracja, która prowadzi do obniżenia kondycji psychicznej, a ta z kolei powoduje pogorszenie również zdrowia fizycznego. I na pewno znają oni naturę papug i wiedzą, że frustracja może przerodzić się też w irytację, złość, gniew, samookaleczanie lub agresję. A wtedy dochodzi do bójek, poranień, a nawet śmierci.
Często słyszę takie pytania: „Moje papugi żyły dotąd zgodnie, ale od pewnego czasu zaczęły się kłócić. Co się mogło stać?” Ano, papugi dojrzały. I zwykle moja rada, żeby zainstalować im budkę, rozwiązuje problem kłótni: “Budka w klatce a dobrostan papug”
Jednak przeciwnicy rozmnażania próbują, podobnie jak robi to palacz papierosów, zredukować swój dysonans, podważając to: „no, ale ja mam taką parę i nie daję im budki, i nigdy nie doszło do bójek”. Albo inaczej – odrzucając w ogóle tę myśl: „frustracja pojawia się tylko u samotnych papug, a jeśli są w parze, to są przecież szczęśliwe”. No i dysonans zostaje u nich zredukowany. Bo stan dysonansu wywołuje napięcie, więc człowiek stara się je złagodzić.
Niestety, dysonans poznawczy może też upośledzać racjonalne myślenie. Prowadzi bowiem do unikania myślenia o pewnych rzeczach, gdyż mogłoby to doprowadzić do nieprzyjemnych wniosków. Dlatego palacze zwykle są przekonani, że palą mniej niż rzeczywiście palą, a alkoholicy uważają, że wcale nie mają problemu z piciem. Nie znamy statystyk dotyczących tego, u ilu procent par papug dochodzi do okaleczeń czy śmierci. Dlatego tym bardziej łatwo jest unikać myślenia o tym.
Cieszy mnie fakt, że film wzbudził duże zainteresowanie i wywołał emocje. Cieszą mnie również te negatywne emocje, bo może dyskusja na ten temat pozwoli tym osobom dostrzec i zrozumieć ten dysonans, i zamiast dalej go tłumić, spróbować nie doprowadzać do niego.
Przykładem takiego tłumionego dysonansu są głosy niektórych widzów Papuziej Telewizji:„Nie ma to jak reklamowanie pseudohodowli i przyczynianie się do cierpienia kolejnych papuzich pokoleń. Dlaczego chcecie jeszcze bardziej osłabiać populacje papug w niewoli i rozmnażać je w „domowych”, zazwyczaj złych warunkach, i skazywać je na niepotrzebne cierpienie?
Ten widz uważa, że propagując dopuszczenie do choćby jednego lęgu w roku (a papużki faliste mogłyby odbyć nawet 3-4 lęgi) promuję amatorskie hodowle, w których będą przychodzić na świat papugi z niedorozwojem. Były też głosy za pozostawieniem rozmnażania papug jedynie profesjonalnym hodowlom. Oczywiście, nie wolno pozwalać na rozmnażanie papug w złych warunkach, ale też nie można z góry zakładać, że domowe warunki muszą być złe. Zacytowany tu widz tłumi w sobie myśl, że przeciwnicy rozmnażania przyczyniają się przecież do tworzenia takich właśnie amatorskich hodowli poprzez nakaz trzymania papug w parach, zamiast walczyć np. o całkowity zakaz trzymania papug przez amatorów. Ale być może on sam jest amatorem i lubi trzymać papugi, a że nie chce mieć ich więcej, więc ten dysonans redukuje myślą, że papugi urodzone w domowych warunkach będą cierpieć i tłumi w sobie myśl, że jego pary mogą się pozabijać z powodu braku budki. Nie dopuszcza też myśli, że wystarczyłoby szerzenie edukacji na temat właściwych warunków domowej hodowli.
Odnoszę wrażenie, że wielu przeciwników rozmnażania sądzi, że powieszenie budki zmusza papugi do lęgów. Więc, chciałbym tu uświadomić osobom, które hodowlę znają tylko z nazwy, że już samo połączenie samca z samicą jest zmuszaniem do lęgów, bo wyzwala bodźce, które oddziałują znacznie silniej niż zawieszona budka.
Padały też słowa o bezmyślnym rozmnażaniu przez laików czy rozmnażaniu dla zabawy. No, ale tym laikom nakazuje się narażać papugi na odbieranie bodźców stymulujących je do rozrodu, które to bodźce są wysyłane przez osobnika odmiennej płci, a jednocześnie uważa się, że ich rozmnożenie byłoby zabawą. Czy nie jest to dręczenie tych par?
Wróćmy do komentarza zacytowanego na samym początku: „Wybieramy mniejsze zło dobrostanowe – a najmniejszym złem jest trzymanie stadnych zwierząt minimum w parach i nie rozmnażanie ich dla zabawy, bo znaczna większość ludzi nie ma do tego warunków lub/i odpowiedniej wiedzy.” To bardzo wygodny sposób na zredukowanie stanu napięcia wynikającego z tego dysonansu. Palacz papierosów pomyślałby: ale przecież ja palę tylko papierosy light, więc to mniejsze zło. Albo obniżyłby rangę znaczenia słowa ‘szkodliwe’, tłumacząc sobie, że przecież właściwie wszystko jest szkodliwe – cukier, sól, brak cukru, nadmiar witamin itp.”
Nazywanie zakazu rozmnażania mniejszym złem, bo w naszych domach jest już za dużo papug albo dlatego, że nie wszyscy mają na to warunki, to czysty populizm i demagogia. Zło jest zawsze złem. Owszem w hodowlach dzieje się wiele zła, ale los pary papug, którym zabrania się realizowania najsilniejszego instynktu występującego w przyrodzie, jakim jest przekazywanie genów potomstwu, też nie jest do pozazdroszczenia. Pokazywanie zdjęć ptasich ofiar złego odżywiania i wsobnych hodowli, owszem chwyta za serce, ale gdyby pokazać fotografie papug poranionych przez agresywnych partnerów czy ofiar zaparć jaj z powodu powstrzymywania ich przez samice, które nie mają budki do ich złożenia, to czy te obrazy nie byłyby równie drastyczne? Ja nie twierdzę, że w każdym przypadku dochodzi do takich sytuacji. Wielu osobom udaje się zabierać jajka lub nie dostarczać budki, i papugi nie robią sobie krzywdy. Jeśli tak się dzieje, to w porządku. Można tak robić. Widocznie ta para nie ma nieodpartej żądzy wydania na świat potomstwa. Nie u wszystkich popędy i instynkty są tak samo wyraźne. A może nie ma między nimi tej „chemii”. Ale jeśli jest, to metody te (zabieranie budki i jaj) są dopuszczalne tylko w celu ograniczania liczby lęgów czy liczby piskląt w lęgu. Jeden lęg w roku powinien zwykle wystarczyć parze, aby zaspokoić ich instynkt rozmnażania. Ale nie można im tego całkowicie zabraniać, skoro wiadomo, że może to doprowadzić pogorszenia stanu zdrowia, samookaleczeń, agresji, zadawania ran czy śmierci. Nie ma czegoś takiego jak ‘mniejsze zło dobrostanowe’. Dobrostan albo jest, albo go nie ma.